wtorek, 3 listopada 2009

Santiago, czyli jak sie wlamac do obcego domu po 40 h podrozy

Bedzie krotko, bo poki co moj host z couchsurfing pracuje jeszcze,a ze przewidzial ten fakt wczesniej i skorelowal go z faktem mojego przyjazdu wykazal sie iscie bondowskim sprytem i ukryl klucze do domu pod jedna z cegiel przy furtce.Wiec ide szukac cegly i klucza, wbic sie na krzywika do willi w ktorej nigdy nie bylem,na kontynencie ktorego nie znam i czekac na wlasciciela, ktorego w zyciu na oczy nie widzialem..

Szczegoly ze wstepnego spaceru po miescie Santiago wraz z dokumentacja fotograficzna beda pozniej.Jak sie wlamie.

Brak komentarzy: