piątek, 1 stycznia 2010

tzw. "koniec końców"

Czesław został u dobrych ludzi w Junin, ja pojechałem do dobrych ludzi w Santiago. Główne przejście graniczne między Argentyną a Chile podkreśla tylko geologiczną bezkompromisowość Andów. Paso de Libertadores wciśnięte jest miedzy wysokie na kilkaset metrów pionowe ściany skalne, między którymi setki tirów i autobusów mozolnie przeciska się codziennie wspinajac na 4000 m. npm.
Potem było znów Santiago, wypad do Vallparaiso i 22 h w samolotach i na lotniskach.
I -12C.
I śnieg.
I koniec wycieczki.