Weekend obfitowal w kilometry nawijane na kola pocziwego ¨Czeslawa¨ ktory pod czujnym okiem naszej trojcy oraz okiem pewnej uroczej amerykanki z Idaho, przebijal sie 520 km do San Pedro de Atacama i z powrotem do Jujuy przez Paso de Jama. Widoki takie, ze brakuje slow, wiatr taki, ze duza elektrownia wiatrowa zasilila by cala Argentyne..
Samochod sprawuje sie bez zarzutu, pali mniej niz zakladalem(w wysokich gorach circa 15-16l), nowe waskie opony daja rade.
Z ciekawostek -
1. na 4700 m npm silnik traci dobre 50% mocy..
2. na 4000m npm spotkalismy umierajacego Poloneza Caro ( prawdopodobnie inzynierowie nie zaprojektowali tej jakze genialnej konstrukcji do warunkow wysokogorskich..przy utracie 40% mocy w Polonezie zostaja jakies..4 konie mechaniczne?)
Za godzine rozstaje sie z argentynskimi i polskimi przyjaciolmi,zostawiam Jujuy na soba i smigamy z czeslawem w strone ruta 40 i Cafayate.
poniedziałek, 7 grudnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
k.mać Janeeek!!! przywieź mi tą furkę!!!!!!!!
Prześlij komentarz