Czas naglil, wiec za cel wycieczki obrany zostal, dosc mocno wybijajacy sie ponad poziom kontynentu poludniowoamerykanskiego, niemalze 7-tysiecznik - Aconcagua. W ramach oszczednosci paliwowych oraz szlifowania jezyka (tym razem angielskiego) na pokladzie znalazl sie wspomniany juz obywatel Kanady i tak obciazany Czeslaw ruszyl w 22o kilometrowa droge w strone Paso de Libartadores. Widoki jak zwykle przednie, po drodze slynny Puente del Inca, a kawalek dalej przepiekny widok na najwyzsza gore poza Azja.
Argentyna nie przestaje zachwycac..
wtorek, 15 grudnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz