Ostatnie kilometry przed Mendoza i w zasadzie widokow brak, poza tysiacami hektarow winnic, ktore stanowia glowny skarb tej czesci Argentyny. Droga plaska, zadnych drzew dookola i az do 20 kilometra przed Mendoza nie widac Andow, a na dodatek Czeslawem wiatr cholernie rzuca po drodze i musze sie mocno skupiac,zeby go w calosci dowiezc do miejsca, gdzie spedzi nastepne 3mc. Slowem - dzien jak co dzien. Finalnie wieczorem dokulalem sie do Mendozy,znalazlem jakis camping i zaleglem na prowizorycznym barlogu w tzw. ¨strefie bagazowej Czeslawa¨ (nalezy uczciwie zauwazyc,ze takie rozwiazanie jest sensowne jedynie do 175cm wzrostu).
Kolejne dni to idealny czas, by porozjezdzac troche winnic.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz